Po kilku singlowych zajawkach, The Suits wreszcie wypuścili pełnowymiarowy debiut. Album podejmuje w warstwie lirycznej trudny temat depresji, ale niesie też w sobie młodzieńczą witalność i żarliwość. O tym dlaczego większa część albumu jest w języku angielskim oraz co znaczy ta płyta dla zespołu, opowiedział mi wokalista i autor tekstów grupy – Kuba Lotz.
MM: Nad płytą pracowaliście przez rok. Czy sytuacja pandemiczna wpłynęła w jakiś sposób na ten materiał?
KL: Na szczęście nie. Prace zaczęliśmy w pierwszej połowie ubiegłego roku, a nagrania zakończyliśmy jeszcze przed lockdownem. Ostatni etap postprodukcji jak mixy i mastering już można było dograć zdalnie. Zatem poza opóźnioną premierą Covid19 nie przeszkadzał nam w procesie twórczym i podczas nagrań.
MM: Pytam, bo album dotyka bardzo poważnych treści związanych z depresją, które w czasie Covidu są odbierane jeszcze poważniej.
KL: Tak można powiedzieć, ze wstrzeliliśmy się z nasza płyta w ten pandemiczny horror, który niewątpliwie wiąże się z odosobnieniem i przyczynia się do pogłębienia stanów depresyjnych. Bardzo osobista jest dla mnie piosenka „payN”, mówiąca o samotności, której nie znoszę i zarazem uważam że w trakcie lockdownu to właśnie ludzie samotni najbardziej cierpieli. Znam kilka takich osób i wiem jaki to był dla nich ciężki okres.
MM: Przyznam, że początek płyty jest dość mylący, bo podejmując tak poważny temat, z waszej muzyki emanuje młodzieńcza energia.
KL: Postanowiliśmy że nie będziemy wchodzić w temat agresywnie. Zależy nam, aby dał nam szansę każdy słuchacz. Nawet taki, który nie lubuje się w mocnych gitarowych brzmieniach. Zamysłem muzyki i liryki na tej płycie było odważne marzenie, by każdy słuchacz mógł znaleźć tam pierwiastek siebie. I ten łagodny melodyjny, niewinny, jak i ten agresywny, śmiały i dynamiczny. A młodzieńczej energii mamy pod dostatkiem. Myślę że możemy to udowodnić w występach na żywo.
MM: Kiedy usłyszałem wasz pierwszy singiel z tej płyty „Mosty ludzi wielkich serc na skraju marzeń”, miałem wrażenie, że jego tytuł podsunął wam go Piotr Rogucki.
KL: (śmiech) To samo powiedzieli chłopcy jak im przedstawiłem tytuł tego kawałka, ale byli zachwyceni. Czasem możesz podsumować utwór jednym słowem, ale niekiedy potrzebny jest opis. Ten jest długi, ale mam nadzieję, że ciekawy i wzbudzający potrzebę głębszego poznania.
MM: Zauważyłem, że polskie utwory na płycie bronią się zupełnie inaczej, niż te anglojęzyczne, czego najlepszym przykładem jest „Tustoje”, który jest po prostu 'hitem’
KL: Polskie teksty na naszej płycie to kompromis dla chłopaków z kapeli. Gdyby nie oni, to cała płyta byłaby po angielsku. Cieszę się i nie będzie kłamstwem, że w ramach naszej rozmowy chciałbym im podziękować za to, że zmotywowali mnie, bym spróbował napisać coś w ojczystym języku. Z wykształcenia jestem anglistą, a dyplom zdawałem z literatury amerykańskiej. Więc potrzeba pisania po angielsku nie wynikała z faktu, iż jest taka moda, czy że teksty po angielsku mimo swojej treści brzmią lepiej, tylko ja po prostu lepiej czuję się, pisząc to w tym języku. Polski do dla mnie twórczo nowość i powrót do liceum. Mamy jako kapela nadzieję, że polski łatwiej zostanie przyswojony przez naszych rodaków, niemniej chce dzielić się swoją twórczością z resztą świata, a szerszy wachlarz możliwości językowych anglosaskich pionierów pozwala mi lepiej wyrażać swoje uczucia.
MM: W to nie wątpię, natomiast nie zdziwię się, jeśli kolejna płyta będzie w całości po polsku.
KL: To wymagałoby ogromnej odwagi z mojej strony i ogromnego wkładu pracy pozostałych chłopaków, którzy powiedzieliby: Kuba, ty na serio robisz dobra robotę po polsku. Ale ja zawsze próbowałbym coś swojego po angielsku.
MM: Idąc tym tropem: czy kolejnym singlem będzie „Splątany”?
KL: Tego jeszcze sami nie wiemy. „Splątany” to wyjątkowa piosenka. Jest długa i nietypowa. Zastanawia mnie jak podeszłyby do niej rozgłośnie radiowe, skoro nie jest to kompozycja na miarę ‘radio song’. Prawdopodobnie sięgniemy po coś anglojęzycznego tym razem. Nie chciałbym niczego zdradzać jeszcze. Natomiast zaczęliśmy prace nad kolejnym teledyskiem i nie jest to „Splątany” (śmiech).
MM: A co planujecie w dalszej kolejności?
KL: Bardzo, ale to bardzo chcielibyśmy zaplanować solidną trasę koncertową. Chcielibyśmy dotrzeć z płytą do nowych osób. Moim marzeniem jest też wyjechanie poza granice naszego kraju. Jak już rozmawialiśmy o anglojęzycznych piosenkach, to warto o tym wspomnieć w kontekście koncertów, że możemy grać wszędzie i dla każdego.
MM: Myślicie już o kolejnej płycie?
KL: Jeszcze nie. Tak wiele się dzieje po premierze naszego debiutu, co ogromnie nas zresztą cieszy. Jestem bardzo wrażliwą osobą i mocno to przeżywam. Jestem ogromnie wdzięczny za taki obrót spraw. Choćby nasza dzisiejsza rozmowa, to dla mnie i reszty kapeli fantastyczna rzecz. Marzyliśmy o tym i wspaniale, że dzięki ciężkiej pracy nad albumem to marzenie się spełniło. To daje nam dużo motywacji, która mam nadzieję da nam siłę by wyprodukować w przyszłości kolejny krążek.
Rozmawiał: Maciej Majewski