Igor Szulc, znany dotąd z projektu Adre’N’alin, przestawił nieco zwrotnicę, by pod szyldem Rogi Clush, zaprezentować swoje bardziej klasyczne odbicie. Owocem tego jest album „Even Gods” – złożony, naznaczony ambientem, ale i swoistą ‘filmowością’, w której zaszyto opowieść o… Androidach. O nieoczywistych wątkach tego projektu, autor opowiedział mi w poniższej rozmowie.
MM: Powiedziałeś , że Adre’N’Alin zawiesiłeś, zaś Rogi Clush siedziało w Tobie niejako w uśpieniu jeszcze przed tamtym projektem. A czy oba te byty artystyczne mogłyby ze sobą koegzystować?
IS: Rogi Clush raczej kiełkowało, zanim zawiesiłem projekt Adre’N’Alin i oba te projekty na swój sposób koegzystowały ze sobą, pomimo tego, że jeden z nich siedział w uśpieniu. I tak powstała przerwa prawie czteroletnia między jednym projektem a drugim. Nie było to więc szybkie wejście w nowe buty. Jeden to przeszłość, drugi jest teraźniejszością z widokami na przyszłość i tego się obecnie trzymam.
MM: No właśnie – czemu materiał na „Even Gods” powstawał tak długo?
IS: 4 lata wydają się długim okresem, ale poza samym komponowaniem, wciąż szukałem inspiracji i ich dopełnienia. Utworów na album powstało o wiele więcej, niż znalazło się na wydanym albumie, a oprócz albumu pracowałem jeszcze nad muzyką do filmu, programów telewizyjnych, do gry, czy stricte orkiestrowych partytur z przeznaczeniem do wykonania live na koncertach, bo przez dwa lata rozszerzałem swoją wiedzę w zakresie kompozycji na Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie. Poza tym jeszcze uczę fortepianu, więc był to bardzo pracowity okres.
MM: A co było punktem wyjścia, a także wspólnym mianownikiem dla tych kompozycji, które ostatecznie znalazły się na „Even Gods”?
IS: Sporo przez ten czas czytałem, oglądałem i ogólnie chłonąłem wiedzę na temat naszej przyszłości i sztucznej Inteligencji. Pytania,jakie nasuwają się (a są często ciekawsze od odpowiedzi) w związku z rozwojem AI, były najbardziej inspirujące. Możliwość wejścia w skórę androida i przetrawienia różnych form rozwoju rodzącej się sztucznej świadomości, była głównym motorem prac, a na samym końcu pozostałem z pytaniem, czy androidy mogą zostać szamanami, czy mogłyby posiadać własnych bogów, lub stać się bogami dla samych siebie.
MM: Powiedziałeś przy tym, że nie zdziwiłbyś się, gdyby uciekły do lasu i tam starały się egzystować. Czyli odwrotnie w stosunku do tego, co zrobił człowiek.
IS: Tak, myślę, że mogłyby poszukiwać tam wolności, z dala od ludzi, choć jest to tylko moja wyobraźnia, bo jestem mocno związany z naturą. Byłaby to też przestrzeń możliwego rozwoju, lub też złączenia się na powrót z otaczającym światem. Wszak my, ludzie, wciąż podpatrujemy naturę i czerpiemy z niej garściami. Jesteśmy jej częścią, choć czasem się mocno przed tym wzbraniamy. Wydaje mi się, że dobra przyszłość to ta, w której natura odgrywa na powrót bardzo ważną rolę, do czego zresztą zmuszają nas pośrednio zmiany jakie obserwujemy na świecie. No i Androidy żyjące w dżungli są wdzięcznym tematem.
MM: Przechodząc do zawartości płyty – otwiera ją utwór „Father Gone” – mocno klasyczny w wydźwięku. A co kryje się za nim w warstwie merytorycznej?
IS: Wszak Android nie powstał sam z siebie – miał tego pierwszego stwórcę. Lecz teraz musi przeciąć te więzy i uwolnić się dla samego siebie. Nareszcie jest wolny i nikogo już nie potrzebuje, nawet tego tytułowego ojca. To moment gdy „dzieło” opuszcza swojego „twórcę”. Zastanawia się nad tym, ile ma sił, kim teraz jest. A jest w nowej rzeczywistości, w której to on staje się panem i władcą.
MM: A czy nie zwraca się z powrotem ku twórcy w utworze „Son”?
IS: Jest to pewna tęsknota za tym, co się pozostawiło. Uczucie świadomie poniesionej udręki rozstania, której przyświecała wielka myśl o wolności. Być może są tu nawet odniesienia mesjanistyczne, tak bogate prawie we wszystkich religiach. Pragnienie wolności, jakie by nie było, często niesie ze sobą ból.
MM: Nawiązując do „Wrong Will” – myślisz, że androidy mogą same z siebie wykazywać złą wolę?
IS: To jest wewnętrzna walka, trochę jak podczas okresu dojrzewania, gdy jeszcze nie do końca wiemy, co dla nas jest dobre, a co nie. W takim Androidzie mogą buzować impulsy, cieszy się świeżo odzyskaną wolnością, może robić, co chce. A przy okazji na pewno popełniać błędy… I to on sam zadaje sobie pytanie, czy jego pragnienia są dobre, zaczyna myśleć samodzielnie, a to też nie odbywa się bez błędów i ran.
MM: A czy „Let’s Stay” nie stanowi dla nich jakiegoś pogodzenia się ze światem, w którym przyszło im funkcjonować?
IS: To nawet pytanie do nas ludzi: czy naprawdę potrzebujemy aż tylu bodźców, coraz to nowszych, coraz mocniejszych, by móc ze sobą żyć? Może wystarczy usiąść razem i pomilczeć, bez fajerwerków, bez kolejnych dawek adrenaliny. Androidy, czy sztuczna inteligencja na pewno zdobędzie możliwość porozumiewania się pozawerbalnego, a tym samym – komunikacja może być dla nas niezauważalna. Ludzie wciąż nadpisują swoje potrzeby, nadinterpretują swoje doznania, nieustannie myślą, przeprowadzają wewnętrzną komunikację. Sam najlepiej wypoczywam,gdy udaje mi się nie myśleć o niczym, gdy pozostaję w sobie, w środku, bez odbierania, ani nadawania sygnałów. Jest nam to potrzebne teraz bardziej, niż kiedyś, zważywszy na ilość danych, jakie dziennie musimy przetworzyć.
MM: Wtedy zostają niejako pozostawieni sami sobie – jak w zamykającym płytę „Left Behind”.
IS: Tak naprawdę wszyscy jesteśmy sami. Zapełniamy uczucie pustki różnymi rzeczami, osobami, myślami, planami. Moment uświadomienia sobie, że jesteś całością, nie żadną połówką, częścią, czy czymś wybrakowanym, co potrzebuje dopełnienia, jest uskrzydlające i wtedy zaczynasz myśleć o nowych „podróżach” i tym, co cię spotka. To trochę też marzenie (moje) o podróży w kosmos, gdzie nie zabierzesz wiele. W zasadzie samego siebie i to musi ci wystarczyć. Musisz się z tym pogodzić i zostawić wszystko, bo każdy dodatkowy bagaż będzie balastem utrudniającym wyprawę.
MM: Widzę prezentację „Even Gods” bardzo szeroko – multimedialnie i orkiestrowo. Czy to jest możliwe?
IS: Odpowiedź na to jest trudna, szczególnie teraz w okresie pandemii. Jest to możliwe, ale trzeba być też realistą, bo w przypadku takich projektów potrzebna jest spora ludzka energia i takie samo zainteresowanie tematem – o kwestiach budżetowych nawet nie wspominając, co znowu zawraca nas do okresu pandemii, w jakim się obecnie znajdujemy. Na szczęście świat nie kończy się za chwilę i będą okazje, by móc przedstawić materiał w odpowiednim anturażu.
Rozmawiał: Maciej Majewski
WARTO POSŁUCHAĆ: https://www.youtube.com/watch?v=lNKDmV7exnY