Już kolejny miesiąc maseczki stanowią nieodłączny element codziennej garderoby większości z nas. Nosimy je, bo „tak zalecają”, bo „trzeba”, bo nie wejdziemy bez nich do sklepu… Mówi się nam, że ochronią przed zarażeniem się koronawirusem. Czy na pewno?
Chyba już wszyscy mamy dość noszenia maseczek – szczególnie teraz, gdy zrobiło się bardzo ciepło i gdy mija kolejny miesiąc niekończącej się pandemii… Gdy jednak na ulicach widać coraz więcej ludzi bez zakrytej twarzy, od razu podnosi się larum, że nas to zgubi, że spowoduje drugą falę zakażeń koronowirusem… Z drugiej strony pojawiają się opinie, że noszenie masek nie jest obowiązkowe, widzimy też polityków, którzy już praktycznie bez oporu pokazują się bez masek, nie zawsze zachowują zalecaną odległość 2 metrów od rozmówcy, siadają blisko siebie w restauracji.
Jak więc jest prawda? Kto decyduje o tym, że mamy nosić maseczki i czy rację mają ci, którzy stosują się do zaleceń, choć trochę nie wiedzą, dlaczego, czy ci, którzy całkowicie je odrzucają? Jak to się ma w kontekście swobód obywatelskich?
Mariusz Budrowski, twórca projektu „Odmładzanie na surowo”, którego wypowiedzi na tematy związane ze zdrowiem śledzi blisko pół miliona osób na Youtubie i Facebooku, odnosząc się do rzekomego obowiązku zakrywania twarzy, przypomina, że jest to mit, w który społeczeństwo uwierzyło i który nijak się ma do rozporządzenia. W zapisach z kwietnia b.r. ustawodawca zastrzegł, że podczas pandemii zalecane jest zakrywanie twarzy i można to zrobić również częścią garderoby, czy apaszką. Nie ma więc obowiązku noszenia masek, lecz zalecenie zakrywania twarzy, a do tego można całkowicie zrezygnować z tego ustalenia, jeśli cierpi się np. na astmę (dodatkowo nie są wymagane żadne zaświadczenia w celu udowodnienia tej tezy). Wydaje się więc, że powinniśmy mieć całkowitą wolność wyboru, a jednak coraz częściej pojawiają się informacje o naruszeniach swobód obywatelskich, utrudnieniach i obostrzeniach dla tych, którzy nie chcą stosować się do nakazu noszenia masek, o niewpuszczaniu ich do sklepów, awanturach w tramwajach
i miejscach publicznych.
Mariusz Budrowski ma na ten temat swoją własną opinię i przede wszystkim chce ostrzec, że bezrefleksyjne noszenie maseczek może się źle skończyć. Chodzi szczególnie o osoby, które noszą maski długotrwale – dzień w dzień są zmuszone do zakrywania nimi twarzy i ciągnie się to już kolejny miesiąc.
– Długotrwałe noszenie maseczki może skończyć się takimi problemami jak grzybica płuc, zapalenie układu oddechowego, niedotlenienie organizmu i osłabienie układu odpornościowego. Konsekwencje są więc straszne – szczególnie, że nasze organizmy nie są przyzwyczajone do braku tlenu, nie zawsze też pamiętamy o regularnym praniu maseczek, co powoduje, że stają się one siedliskami śmiercionośnych bakterii. Na jamie ustnej mogą pojawić się grzyby, możemy się też narazić na grzybicę układu nerwowego związany z długotrwałym stresem, wywołanym przez nienaturalne „szmat” na twarzy.
Podejmujmy więc decyzje świadomie, czytajmy rozporządzenia, sprawdzajmy, co na pewno musimy, a czego nie musimy i odwołujmy się od zaleceń, które wydają nam się krzywdzące. Nie bójmy się tego – w końcu chodzi o nasze zdrowie…
https://www.facebook.com/odmladzanienasurowo/videos/569215087034028/?v=569215087034028